środa, 31 października 2012

Inwestycja w pracownika

Czy to nie jest irytujące?
To, że chcecie zaaplikować na stanowisko interesujące Was, klikacie APLIKUJ, a tam całe 3 strony wypełniania danych, dokładnie tych samych co w CV. Mało tego czasami trzeba wykonać jeszcze jakieś testy.
Jak dla mnie irytujące. Ale wiem po co to jest, po co trzeba wpisywać te dane.
Żeby ułatwić pracę panią z HR, po co mają to one wpisywać do bazy, i tracić czas, jak będą miały już gotowe. I tym sposobem mają całą bazę kandydatów wypełnioną.
A testy, które robi się w domu? Przecież można to robić z pomocą kogoś itd, one nic nie gwarantują.
Tak apropo testów, zwykły HR-owiec nie powinien ich robić. Taka osoba powinna być psychologiem z wykształcenia.

Z jakieś dwa lata temu, byłam na rozmowie w jednej z firm logistycznych. Startowałam na stanowisko Opiekuna klienta/ Sprzedawcy. Aplikowałam przez agencję, o której pisałam wam parę postów wstecz.
Dosłownie to była moja najdłuższa rozmowa rekrutacyjna! Byłam tam dobre ponad 2 godziny.
Jak oni mnie maglowali, jakbym szła na kierownika tego działu.
Pytali się o wszystko, łącznie z tym dlaczego uważam iż oni są najszybszą firmą kurierską, jak i o to jaką jestem osobą, moje plusy, minusy, jakaś sytuacja w pracy i jak sobie z nią poradziłam. Dosłownie pytali o wszystko co im przyszło do głowy. Tak na prawdę to nic nie miało wspólnego z tym stanowiskiem.
Ale żeby to było wszystko. Dali mi jeszcze testy, na szybkość zapamiętywania, i na logikę.
Wszystko dobrze przeszłam (sami mi to mówili) a, bym zapomniała na koniec przetestowali na mnie jeszcze Excela (poszedł mi średnio), i były scenki, jakbym im coś sprzedała. Słuchajcie, jak tak rozmowa wygląda na zwykłe najniższe stanowisko to jak musi wyglądać na wyższe? Dla mnie ten cały cyrk, który zrobili był śmieszny. A z ich strony? Zero kompetencji.
A ile to się komplementów od nich nasłuchałam, że takich ludzi oni tu potrzebują, że jestem idealną osobą na to miejsce. Myślałam mam tą pracę na 100%.
I co? Dowiedziałam, się potem, że przyjęli inną osobę, której trochę lepiej poszedł Excel.
Wiecie co? Rozumiem, jakbym szła na analityka, który ciągle siedzi w tablekach, robi wyliczenia, to jeszcze bym zrozumiała, ale szłam na stanowisko, które wymagało dobrej gadki, negocjacji, a nie znajomości excela! Gdyby na prawdę zależało in na pracowniku, bo widzieliby, że jest dobry z tego co ma być a nie umie jakiegoś tam programu, to by go przeszkolili!
Ale nie po co inwestować w człowieka? I to jest największy problem firm.
Chcą mieć dobrych ludzi tanim kosztem, nawet ich nie szkolą, nie łożą pieniędzy na ich rozwój. Szukają jednej osoby od wszystkiego, a tak nie można. Czasami jednak osoba zajmuje się rzeczami, gdzie w innej firmie te rzeczy robią 3 różne osoby.

Niestety drodzy pracodawcy nie tędy droga. Zależy Wam na dobrym pracowniku?
Widzicie w nim potencjał, to wykorzystajcie go i dajcie człowiekowi możliwość!
Zwłaszcza, że inwestycja w pracownika jest korzystna dla obu stron.
Zadowolona załoga to dobra załoga.

To chyba na tyle w tym temacie.

wtorek, 30 października 2012

Witamy, ale wybraliśmy innego kandydata

W "natłoku" pracy, postanowiłam, że podzielę się z wami kolejną z moich historii.
To było w bieżącym roku. Ktoś z headhunterów czy agencji, do której kiedyś składałam aplikację odezwał się do mnie, w celu przedstawienia mi oferty pracy jaką dla mnie ma.
Dostałam cały opis co miałabym robić, jakie są wymagania itd, i miałam dać znać czy jestem zainteresowana. Uznałam, że nic mi nie szkodzi więc wysłałam potwierdzenie, i dostałam odpowiedź zwrotną z informacją o spotkaniu.
Praca dotyczyłam pracy w jednej z firm developerskich.
Na spotkanie dotarłam o umówionej godzinie. Czekałam jeszcze ok 20 min na pana szefa, który miał się zjawić na rozmowie. On oczywiście nie musiał być punktualnie bo i po co.
Przyszedł. Nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Był gburowaty i nie miły. Ale pominę to.
Pytał się o moje doświadczenie o to i o tamto, a potem zszedł na tematy w ogóle związane z niczym ;) . Opowiadał mi jakieś swoje historie z życia ( nie wiem po co) pytał mnie o jakieś sprawy związane z budowaniem nowych mieszkań i tak dalej. Rozmowa trwała dobrze ponad godzinę.
Nic z niej nie wynikło, miałam czekać na telefon. Telefon dostałam z zaproszeniem na kolejną rozmowę.
Co się okazało na rozmowie znowu był ten sam facet, i znowu się spóźnił.
Patrzył się mnie jakby pierwszy raz mnie na oczy widział. I uderzył w gadkę, znowu nie mającą nic wspólnego z tematem. Znowu opowiadał o sobie jakieś smuty za przeprszeniem.
W pewnej chwili zastanowiłam się, czy to on się ubiega o pracę czy ja.
Po jakiś 40 min zaczął mówić o pracy, o tym czy zdaję sobie sprawę co bym tu robiła to i tamto.
W pewnej chwili wszedł jakiś Pan. Okazało się, że to szef działu, przywitał się a ja zostałam przedstawiona jako NOWA koleżanka. Wypytał mnie się o moją karierę, i powiedział "Witamy na pokładzie" Ucieszyłam się bo w sumie ta praca mi odpowiadała, i zarobki również.
Szef działu po 20 min rozmowie wyszedł, pożegnał się, a pan smutas dodał jeszcze parę słów od siebie i powiedział "To my się jeszcze odezwiemy, bo mam jeszcze dzisiaj 4 innych kandydatów"

Hm... najpierw mówią, że witają mnie na pokładzie, przedstawiają jako nową koleżankę a potem mówią, że mam jeszcze czekać na telefon?
W każdym razie, czekałam na telefon i doczekałam się. Pan oznajmił, że został wybrany inny kandydat, zapytałam się co zadecydowało o tym, że się nie dostałam, skoro mówił mi na rozmowie co innego? Odpowiedział, że nie musi mi się tłumaczyć. SZOK.

I na tym rozmowa się skończyła :-)
Nie życzę wam takich sytuacji. Jeżeli na samym początku tak traktują ludzi, to całe szczęście, że jednak tam nie pracuję.

Pozdrawiam.

Korporacja, czy mniejsza firma?

Witam Was :)

Co tam u Was, jak idzie szukanie prac?
Ja przewertowałam wczoraj ogłoszenia i nie znalazłam nic ciekawego co by mnie interesowało...
może to przez to, że zbliża się już koniec roku.
Pomimo to mam wielką nadzieję, że jeszcze zdążę coś znaleźć :)
Wczoraj nikt z firmy, w do której rekrutowałam, nie odezwał się.
Co prawda mówili, że na początku tygodnia dadzą znać. Trudno nie ta praca to inna, nie będę rozpaczać.

Wczoraj miałam dłuższą pogadankę z koleżanką, z którą rozważałyśmy gdzie jest lepiej pracować.
 W korporacji czy w jakiejś mniejszej firmie.
I uznałyśmy, że większa nie zawsze znaczy lepsza, i nie jest w niej tak kolorowo jakby się mogło wydawać.
Nie dość, że na każde swoje dokumenty, czy jakąś sprawę którą się chce załatwić, czeka się miesiącami, to jeszcze wyścig szczurów, to że praktycznie mało kto się zna w takiej firmie, czasem e-mailuje się z kimś nie mając pojęcia kim ta osoba jest.
Natomiast w mniejszej firmie każdy się zna, wie jakie są układy, cokolwiek chcesz załatwić masz na szybko, a czasem też w tej mniejszej firmie można więcej zarobić, i człowiek lepiej jest traktowany niż w tych dużych "fabrykach".
Ale każda firma czy ta duża czy mała ma swoje plusy czy minusy.
Oczywiście w większej firmie masz też możliwość rozwoju w sensie awansu, w mniejszej niekoniecznie, aczkolwiek masz spokojniejszą pracę.
Z doświadczenia wiem, że są przeciwnicy korporacji, którzy pracowali, i nie chcieli by już nigdy do nich wrócić, a są i zwolennicy, którzy lubią ten styl pracy, i gdzie indziej by się nie odnaleźli.
Osobiście uważam, że umiała bym się dostosować do tego co jest w korpo.
Tylko najważniejsze - najpierw trzeba się tam dostać, a z tym już bywa ciężej ze względu na długie procesy rekrutacji, strasznie mozolne, i to po kilka etapów.

A wy jakie macie zdanie na ten temat?:)
Czekam na wasze spostrzeżenia.
Pozdrawiam.

2 wyjścia, co zrobić?

Zwolnić się, czy zostać i się męczyć o to jest pytanie.
Pytanie na, które pewnie nie tylko ja nie umiem odpowiedzieć.
Z jednej strony, może zostać bo zawsze jakieś pieniądze marne bo marne ale będą, z drugiej strony lepiej się zwolnić niż codziennie siedzieć w pracy, w której czujecie, że tracicie czas, a moglibyście zrobić coś korzystniejszego:
na przykład poroznosić CV, albo podszkolić się z angielskiego, nadrobić zaległości z uczelni itp.

Co byście wybrali, albo co wybraliście?
Codziennie sobie mówię, jeszcze ten dzień, ten tydzień. A jednak jeszcze nie udało mi się tego zrobić, a z tego odkładania wyszło mi dodatkowe 2 miesiące.
Mam mętlik. Jedni radzą mi odejść, drudzy może jeszcze zostań.
I wyjście - nie wiem jak szybko znajdę następną pracę, może szybko ale kto wie,
II wyjście- zostanę będę coraz bardziej niezadowolona, i jeszcze zwariuję ;)

A więc jak macie jakieś rady, pomysły, lub sami byliście w podobnej sytuacji czekam :-)
Może dzięki temu łatwiej podejmę, którąś z decyzji :)



poniedziałek, 29 października 2012

I znowu poniedziałek...

Weekend skończył się tak szybko jak się zaczął, że nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć.
I nadszedł ten okropny poniedziałek. Nie był by taki zły gdyby nie to, że musiałam iść do swojej "ukochanej" pracy.
Jadąc rano, widzę różne twarze ludzi, jedni weseli, inni zamyśleni, jeszcze inni smutni.
Ciekawa jestem ile osób tak jak ja jedzie do miejsca pracy, którego nie znosi.

Dzisiaj nowy dzień przeglądania ofert, czekania na telefony.
Dzisiaj lub jutro mają odezwać się z firmy, gdzie byłam na rekrutacji.
Ciekawa jestem co z tego wyniknie, choć się nie nastawiam.

Opowiem wam jak niedługo po rozpoczęciu studiów, poszłam szukać pracy.
Nie mając żadnego doświadczenia, nie mogłam przebierać w ofertach, także udałam się do galerii handlowych.
Przechodząc obok jednego ze sklepów z bielizną damską, widząc karteczkę na witrynie, że szukają osób weszłam. Dałam swoje Cv, akurat okazało się, że to kierowniczka, która na środku sklepu przy kasie zaczęła ze mną rozmawiać o pracy.
Kiedy doszło już do wynagrodzenia, zapytała się ile bym chciała zarabiać. Uznałam, że powiem 1500zł, bo to raczej pensja w sam raz. Kierowniczka zrobiła wielkie oczy, i stwierdziła, że za dużo oczekuję. YYY.... nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć, gdyż myślałam, że to standardowa kwota.
Pani wyjaśniła mi, że u nich podstawa to niecałe 1200zł. Zapytałam się więc, ale chyba są jakieś prowizje ze sprzedaży?. Dowiedziałam się, że są, ale ledwie wyrabiają plan, więc nie da się wyciągnąć z tego nawet 1500 zł...po czym zostałam spytana, czy nadal chcę tu pracować, powiedziała, że w takim razie się zastanowię.
Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać...Praca ciężka, stanie na nogach po 10, 12 godzin, za takie pieniądze, że człowiek nawet się za nie nie utrzyma, a tu jeszcze nie ma prawie żadnej prowizji ze sprzedaży.

Także jeżeli macie jakąś możliwość, nie gódźcie się na taką płacę. Nie jest ona adekwatna, do tego co się w niej robi. Duża odpowiedzialność, ciągłe stanie na nogach, non stop obsługa klientów, że nie ma nawet czasu na jedzenie, nie jest tego warte. Przynajmniej nie za niecałe 1200 zł.

Pozdrawiam :-)

niedziela, 28 października 2012

W oczekiwaniu na odpowiedź...

Chyba są pewne okresy zastoju w szukaniu prac, bo dokładnie rok temu pamiętam, że też szukała, i nie mogłam nic ciekawego znaleźć.
Ale pamiętam też, że dokładnie rok temu, brałam udział w rekrutacji do jednej z firm co prawda nie z branży farmaceutycznej jak teraz, ale z branży medycznej,jednej z większych korporacji w tej dziedzinie.
Firma ta zajmuje się tworzeniem różnego rodzaj protez dla osób po operacjach.
Aplikowałam na stanowisko profesjonalnie mówiąc "Sales Manager".
Swoją aplikację złożyłam przez Agencje :)
Odezwali się. Na rozmowę się udałam. Było miło, rzeczowo, zostałam uprzedzona, żeby przygotować się na rozmowę po angielsku już u klienta, ponieważ prezes jest obcokrajowcem.
Tak więc nie widząc co mnie na niej czeka, poszłam.
Przywitała mnie młoda pani, z którą porozmawiałam, na temat swojej osoby, doświadczenia, i tutejszej pracy.
Mówiła, że mam bardzo duże doświadczenie, że bardzo dobrze, bo oni potrzebują takiej osoby. Co byście przez to zrozumieli? Pewnie się dostanę.
Po około 30 minutowej rozmowie, poszła po pana prezesa. Czekałam 20 min. Przyszła sama, mówiąc, że "Pan prezes ma spotkanie, proszę poczekać jeszcze chwilę". Czekałam kolejne 20 min, po których znowu przyszła sama, oświadczając mi, że jednak dzisiaj nic z tego nie wyjdzie, bo prezes ma naradę i jest strasznie zajęty- więc nie znajdzie na mnie czasu, umówmy się za 3 dni na kolejną rozmowę tylko, że już z nim.
Normalnie powinnam powiedzieć "Czy Pani nie robi sobie ze mnie przypadkiem jakiś żartów?" ale, nic nie powiedziałam, tylko dlatego żeby nie spalić sobie możliwości pracy tam.
Umówionego dnia, zjawiłam się na spotkaniu, z panem który mnie wcześniej olał.
Porozmawialiśmy po angielsku, pytał mnie co wcześniej robiłam itd, dlaczego chciałabym tu pracować. Poszło mi dobrze, bo przygotowałam się specjalnie na takie pytania :). Następnie, zaprowadzono mnie do drugiego pokoju, kazano usiąść przed komputerem, dali mi tekst i kazali w jak najszybszym czasie go napisać.
 Zmieściłam się w czasie wyznaczonym przez nich, i czekałam. Czekałam, aż może powiedzą, proszę przyjść do pracy w następnym tygodniu lub coś podobnego. A co usłyszałam?
Dziękujemy bardzo odezwiemy się do dnia X.
Szczerze? Myślałam, że się do mnie odezwą. I jakże się nie myliłam! Zadzwoniła do mnie pani mówiąc, że jednak wyniki nie będę umówionego dnia, ponieważ rekrutacja się przeciągnęła.
Ale... pomyślałam sobie - porządna firma, dzwonią uprzedzają, a poza tym chyba myślą o mnie poważanie.
Dnia, którego mieli się ze mną kontaktować, nikt nie zadzwonił, więc następnego to ja się do nich pofatygowałam. Niestety nikt nie odbierał, pod numerem, z którego do mnie wcześniej dzwoniono, więc zadzwoniłam do tej z agencji, ona powinna coś wiedzieć. Jednak nie widziała nic i miała się z nimi kontaktować, i dam mi znać.
Wieczorem weszłam na e-maila, i przeczytałam następującą treść "Dziękujemy za udział w rekrutacji, i poświęcony czas. Była Pani bardzo dobrym kandydatem na to stanowisko, jednak został wybrany ktoś inny Pozdraiwamy bla bla "
Cóż...myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Byłam bardzo dobra ale wybrano kogoś innego?
Trudno, nie zostało mi nic innego jak pogodzić się z porażką.
Następnego dnia, przeglądając ogłoszenia, natrafiłam znowu na to samo! Tyle, że widniał dopisek w wymaganiach (czego wcześniej nie było) osoba z wykształceniem pielęgniarskim.
Nie wiem czy w końcu kogoś znaleźli, ale ogłaszali się jeszcze potem przez długi okres czasu.
Nawet nie starałam się tego analizować, o co chodziło, żeby nie psuć sobie nerwów.

Teraz kiedy jestem starsza i mądrzejsza przez swoje doświadczenie uważam, że należy mówić co się myśli, nie bać się! Teraz kiedy powiedzieliby mi, że prezes nie ma czasu chociaż umawiano się ze mną na rozmowę powiedziałabym "czy to nie są jakieś żarty? Dlaczego Państwo tracą tylko mój czas?" Nie bójcie się tak mówić, ani wtedy kiedy zaproponują wam jakąś śmieszną kwotę.
A dlaczego? Dlatego bo jak widzicie sami sobie z nas robią jaja, i jakoś nie wstyd im robić takich rzeczy jak robią. Oni się nie przejmują tym co my myślimy a powinni, bo to świadczy o nich jako firmie. Mówcie co myślicie, nie dajcie siebie robić w bambuko, niech szukają innych jeleni.

Was też kiedyś źle potraktowano na rozmowie? Podzielcie się!


Pozdrawiam gorąco w ten zimny dzień :-)

sobota, 27 października 2012

Długie procesy rekrutacji.

Za oknem zimnica, i jeszcze na dodatek pada, a ja postanowiłam, że opiszę Wam jeden z ostatnich moich przypadków rekrutacji, na której byłam w tym tygodniu.

Zacznę od początku. 2 tygodnie temu zadzwoniono do mnie z jednej z firm, gdzie złożyłam swoje Cv. Ta firma, to jeden z większych molochów farmaceutycznych na rynku.
Zostałam zaproszona na rekrutację, w ubiegłym tygodniu. Moje wrażania po rekrutacji?
Bardzo pozytywne. Rozmawiałam z miłym Państwem, którym ja również przypadłam do gustu jako kandydat. Rozmowa trwała godzinę, opowiedziałam im o sobie, oni o firmie, o tym co bym miała tu robić, na koniec zapewniając, że jeżeli wybiorą mnie to następna rozmowa będzie z panią od HR, i będzie to już rozmowa, która ma tylko potwierdzić, że zostałam przyjęta, oraz na której dopełnimy formalności. Także "Prosimy czekać na telefon do środy".
Cieszyłam się bo uznałam, że poszło mi dobrze, ale zgodnie z zasadą "nie napalaj się", nie nastawiałam się na to czy się odezwą.
We wtorek zadzwonił telefon, że dostałam się, i chcą się ze mną spotkać raz jeszcze. Właściwie to pani od HR.
Ucieszyłam się bo byłam pewna, że II etap rozmowy to już czysta formalność, tak jak miałam zapewniane.
O omówionej godzinie 2 dni później zjawiłam się na kolejnym spotkaniu.
Jakie było moje zdziwienie, gdy przywitała się ze mną nie ta osoba, z którą byłam umówiona.
Mało tego na spotkanie dołączyła kolejna pani, z jakiegoś innego działu.
Szczerze? Nie wiedziałam o co chodzi.
I znów zaczęło się, te same pytania o jakie wcześniej pytano się mnie na I rozmowie.
Jedna z pań, była bardzo oschła, wręcz nie miła. Druga prawie w ogóle się nie odzywała.
Po ok 30 min rozmowie, zaproszono mnie do innego pokoju, gdzie testowano na mnie znajomość "Excela", "Worda", oraz angielski. W swojej pracy używam najnowszej wersji Excela, natomiast tam była starsza, ale dałam radę.
Na koniec poinformowano mnie, że mają ponoć jeszcze dużo kandydatów (ciekawe....).
Mam czekać na telefon na początku przyszłego tygodnia.
Oprócz tego, że znów zaczyna się przeciąganie w czasie decyzji, to jeszcze rozmowa okazała się nie o tym o czym miała być. Pomijając te kwestie,to praca ma być na okres zaledwie kilku miesięcy, bo szukają osoby do pomocy, to jeszcze aplikowałam na najniższe stanowisko, a rekrutacja, wyglądała jakbym szła co najmniej na kierownika. Hello?
I znów to bezsensowne czekanie. Z tego co mi wiadomo to innych kandydatów już nie mieli ale niech im będzie.
ps. Jedna z pań na koniec, podając m rękę, miała taki uścisk dłoni, jak co najmniej siłaczka.
     No ale trzeba pokazać kto rządzi ;)


piątek, 26 października 2012

A Ty? Lubisz swoją pracę?

Czy lubisz swoją pracę?
NIE. - odpowiadam kiedy ktoś mnie o to pyta.
Ja wręcz jej nie cierpię.
Dlaczego? Dlatego, że czuję, że się w niej zatrzymałam. Tfuu, co ja bredzę, ja się tu nie zatrzymałam nawet, bo ja si,ę tu cofam. Nic nowego się nie uczę, nie robię nic co by mnie rozwijało.
Ale to nie jedyna rzecz, która sprawia, że nabrałam do swojej pracy obrzydzenia.
Nie czerpię z niej satysfakcji, ani psychicznej, nie wspominając już o pieniężnej.
Kolejną rzeczą, jest to, że robię wszystko, nawet to co nie leży w moich kompetencjach, i na co teoretycznie nie powinnam się zgodzić. Ale jak wiadomo, albo się zgadzasz i pracujesz, albo wychylasz swoją głowę, i Ci ją obcinają.
Niestety jednak coraz bardziej i coraz poważniej myślę nad tym aby w końcu się wychylić, i podziękować za jakże "owocną" współpracę.
Mój szef należy do osób, które wiele obiecują, góry i wyżyny, tylko są to obietnice bez pokrycia, i nic z nich nie wynika.
Dałam się złapać na te obietnice, jak i inne osoby (te co mogły już odeszły) a ja siedzę i się męczę.
Ci, którzy zostali należą do towarzystwa wzajemnej adoracji, ci którzy byli w porządku, z którymi można było porozmawiać, już się zmyli.
Jeżeli ktoś pracował w pracy, która go męczyła, nie dawała perspektyw, czuliście się wykorzystywani, i traktowani jak nie powiem co to zrozumiecie o czym piszę.
Każdego dnia wstanie do pracy, to dla mnie nie lada wyzwanie.
Już od momentu otworzenia rano oczu, analizuję całe 8 godzin pracy. Co będę robić, jak to wytrzymam. A więc przyklejam sztuczny uśmiech, że niby wszystko jest okej, i idę.
Czas ciągnie się nie ubłaganie. Jedyne o czym marzę, to wyjść stąd jak najszybciej.
Ile jeszcze tam wytrzymam? Nie wiem, bo już nie wytrzymuję. Codziennie mam przy sobie wypowiedzenie, by czekając na odpowiedni moment wręczyć je. I tak mija dzień za dniem, aż nadchodzi długo wyczekiwany piątek i weekend. Cudowne 48h.
Niedziela wieczór...to ciągłe myśli o pracy, o następnym dniu jaki mnie czeka.
Chciałabym znaleźć pracę, do której lubiłabym chodzić, i poniedziałek byłby dla mnie tak przyjemny jak piątek po pracy i weekend. I chciałabym w końcu na pytanie " Czy lubisz swoją pracę"
odpowiedzieć: Tak, bardzo.

A póki co, zostaje sie cieszyć weekendem :-)

Nie wierzcie rekruterom


Ciekawa jestem  ile osób codziennie tak jak ja czeka na telefony w sprawie pracy.
Czy w ogóle pracodawcy przeglądali nasze Cv? Czy w ogóle czytają listy motywacyjne, które są wymagane w ogłoszeniach, czy może nawet na nie nie patrzą?

O rozmowach kwalifikacyjnych jakie miałam, o pracach w jakich miałam "przyjemność" pracować mogłabym napisać książkę.
Fakt czasem był to stracony czas, ale jednak czegoś się nauczyłam. I teraz swoimi uwagami i przeżyciami mogę dzielić się z innymi.
Ważny jest dystans. Czyli nie napalajmy się na wielkie ŁAŁ po rekrutacji, bo pomimo, że wydaje nam się,że rozmowa poszła  super, możemy się nie mile zaskoczyć.

Nie wierzcie w to co mówią rekruterzy czyli gadki typu "Jest Pan/ Pani najlepszym kandydatem, takiego potrzebujemy". Już nie raz się na tym złapałam, i mówię - to nic nie znaczy.
Nie analizujcie rozmów pod kątem " powiedział do zobaczenia, więc może się odezwą", "przytakiwał na wszystko co mówię, i się uśmiechał, to znaczy, że mu się podobało"
Jeszcze raz: Nie Analizujcie tego bo zwariujecie. Nie doszukujcie się ukrytych odpowiedzi w gestach czy słowach. Po takich doświadczeniach jednoznacznie stwierdzam: TO NIC NIE ZNACZY.
I pamiętajcie profesjonalny rekruter to taki, który nie pokazuje żadnych emocji.
Nie przytakuje na wszystko co mówicie, nie mówi, że w czymś nie macie racji, nie komentuje.
Powiedzieli, że się odezwą w ciągu X dni, nie odzywają się? Zadzwońcie! Zapytajcie się, na jakim etapie jest proces rekrutacji, bo mieliście mieć odpowiedź zwrotną do X dnia,a nikt się z Wami nie kontaktował.
Nic nie tracicie, a się uspokoicie. Najczęściej za pewne usłyszycie, że decyzja jeszcze nie została podjęta. Niestety w 80% (moich) przypadków, zazwyczaj to nie prawda. Po prostu rekruterzy nie są nauczeni mówić prawdy, czyli że się nie dostaliśmy.
Nie wierzcie w to kiedy mówią : "W zależności od decyzji i tak się odezwiemy"- rzadko się odzywają. U mnie były może to 2 firmy, które faktycznie po rozmowie oddzwoniły, by poinformować, że został wybrany inny kandydat, a ten tekst mówiła cała masa firm.
Nie dajcie się wrobić w piękne gadki o dużych pieniądzach, ile to można u nich zarobić. Tymi zapewnieniami zazwyczaj szczycą się firmy typu call center lub z branży finansowej, którzy szukają ludzi na agentów, czy doradców finansowych.
Uważajcie na szkolenia! Dużo firm robi 3 tygodniowe szkolenie ( za darmo!), które kończy się testem, a potem okazuje się, że testu nie zdajecie i co? Zmarnowany czas.
Niektóre "company" mają też ekstramalne przypadki ( uwaga drastyczne ;) ). Ludzie biorą udział w szkoleniach, zdaję je, po 2 dniach pracy jednak czują, że to nie jest to, nie podoba im się czy whatever ,a co robi pracodawca? Każe im zwracać pieniądze za szkolenie, w którym brali udział!
Uważajcie na takie firmy, i czytajcie dokładnie umowy!
Nie gódźcie się też na żadne szkolenia, które macie wy opłacać ( tak, zdarzają się takie).
Tym, którzy się nie spotkali się z takimi odchyleniami od normy, pewnie trudno uwierzyć, ale niestety takie życie.

Podsumowując : Miejcie oczy wszędzie nawet w d*upie. :)

Pozdrawiam.

Agencja pracy cz. II

Wczoraj pisałam o mojej przygodzie z agencją pracy.
Dzisiaj opiszę wam kolejną moją historię, która również zakończyła się fiaskiem.

Któregoś razu natrafiłam na ogłoszenie w internecie (dane przez agencję pracy), w którym poszukiwano osoby do departamentu reklamacji do jednej z dużych firm telefonii komórkowej.
Następnego dnia, dostałam telefon z informacją, że jestem zaproszona na rozmowę.
Dwa dni później stawiłam się na rekrutacji o umówionej godzinie.
Rozmowa przebiegła pomyślnie, pytana byłam o doświadczenie, o to co robiłam we wcześniejszych firmach itd.Tego samego dnia wieczorem dostałam informację, że się dostałam, i mam teraz czekać na spotkanie u Klienta.
Czekałam 5 dni,brak kontaktu, więc postanowiłam zadzwonić, dowiedzieć się na jakim etapie jest rekrutacja.
Okazało się, że klient nie dał jeszcze odpowiedzi, kiedy będzie chciał widzieć się kandydatami.
Po kolejnych kilku dniach Pani zadzwoniła do mnie z informacją, że Klient wstrzymał rekrutacje i na razie nie będzie wznowiona ( cokolwiek to znaczy). Zdenerwowałam się, że straciłam tyle czasu, czekając na odpowiedź. Zaczęłam szukać innej pracy, i umawiać się na inne spotkania.
Po około 3 tygodniach, ta sama Pani zadzwoniła z propozycją, czy nie chciałabym przyjść na spotkanie do tej samej firmy ale do innego działu. Ponieważ nie miałam innej propozycji, zgodziłam się, w końcu co mi szkodzi. Powiedziała, że w tym tygodniu się odezwie z konkretną informacją, gdzie i o której godzinie mam się stawić na rozmowie.
Telefon oczywiście dostałam, ale z odpowiedzią, że klient te spotkanie również odwołał, i już nikogo nie szukają.

Nie wiem czyja to była wina, ale wiem, że straciłam przez to czas,
bo miałam nadzieję, że coś się z tego wykluje.
Gdzie leży wina, czy po stronie agencji, czy  klienta, czy w ogóle ten klient kogoś szukał, czy to tylko wyciąganie danych od ludzi?
Tego się nie dowiedziałam, a tą agencję będę omijać szerokim łukiem.

czwartek, 25 października 2012

Agencje pracy.


Ile razy widzicie ogłoszenie... Klient portalu bla bla bla szuka pracowników na stanowisko....xxxx.
Albo Dla naszego klienta największej branży artykułów biurowych bla bla bla....

Kurczę... my wysyłamy im swoje dane, zdjęcie, nr.telefonu, dosłownie wszystko, a oni nawet w ogłoszeniu nie napiszą co to za firma. Nie ma ani telefonu, ani e-maila nic.

Zazwyczaj wystrzegam się agencji prac, nie tylko z powyższego powodu, ale i dlatego, że kilka razy mnie oszukały i straciłam przez nie czas. I od tego czasu powiedziałam sobie NIGDY WIĘCEJ ŻADNYCH AGENCJI!

A oto na początek jeden z moich życiowych przypadków.

Znalazłam ogłoszenie, że wielka firma logistyczna szuka pracowników. Wszystko spełniałam więc, wysłałam aplikację. Telefon zwrotny był dosłownie po 40 min, od momentu wysłania.
Stwierdziłam "szybko działają" . Zaprosili mnie na rozmowę- poszłam.
Małe biuro, dosłownie klitka, duszno... tragedia, a za biurkiem siedzi Pani.
Szybkie pytania co robiłam, dlaczego tu i tak dalej. Następnie Pani opowiada mi o firmie, co bym miała w niej robić. Rozmowa była pomyślna. Następnego dnia miałam zadzwonić, aby dowiedzieć się czy się dostałam. Tak, tak.. wiem głupota, że to ja mam dzwonić i pytać się o swoją osobę, ale wtedy o tym nie pomyślałam.
A więc z samego rana następnego dnia zadzwoniłam. Okazało się, że się dostałam, mam czekać na telefon od niej, z informacją o następnym spotkaniu już u Klienta.
Czekałam, 3 dni (bo w ciągu tylu miała się odezwać) godzina 14. cisza, a pracują tylko do 16... mówię zadzwonię. Zadzwoniłam Pani mówi, że jeszcze nic nie wie ale do 16 da mi znać.
Tak jak powiedziała tak też zrobiła. Umówiona zostałam z klientem. ( To jak rozmowa przebiegła u klienta napiszę w innym poście bo duuużo by można było opowiadać ;) )
W każdym razie. Agencja miała dać odpowiedź zwrotną czy się dostałam, czy nie w ciągu dwóch tygodni.
Czekała, czekałam jak na szpilkach. Nie zadzwonili a była godzina 15, więc sama zadzwoniłam.
Oto czego się dowiedziałam: "Został wybrany inny kandydat. Dowidzenia" piii piii.... rozłączyła się. Szkoda, że nie wicie w jakim byłam szoku nie tylko dlatego, że rozmowa poszła mi super nawet sami rekruterzy mówili  "Jest Pani taką osobą, którą właśnie potrzebujemy" ( teraz już wiem, że to co mówią dzielić przez 2 ) ale i dlatego, że się bezczelnie rozłączyła. Zadzwoniłam drugi raz, chciałam dowiedzieć się dlaczego nie dostałam się, Pani powiedziała, że nie wie, że mam się kontaktować z pracodawcą. Do widzenia.
Co pozostało mi po spotkaniu z tą agencją? Jeden wielki niesmak i złość.
Zerowy brak kompetencji.
I siedzi taka Paniusia na stanowisku, o którym nie ma zielonego pojęcia, a osoby, które na prawdę do tego się nadają, nie mogą znaleźć pracy. To się nazywa sprawiedliwość...

Cyrk na kółkach.


Kolejny dzień, który spędzę na czekaniu na telefon w sprawie pracy.
I tak codziennie. Codziennie ta myśl, że może w końcu ktoś zadzwoni.
I okaże się to fajna firma, porządne stanowisko a nie żadne call center jak to często bywa.
Niektóre ogłoszenia są tak sformułowane, że na pierwszy rzut oka nie pomyślisz, że to praca na słuchawkach.

Apropo pracy na słuchawkach - NIGDY WIĘCEJ, ZA ŻADNE SKARBY. Dla mnie najgorsza praca jaka może być. Wytrzymałam miesiąc, i tak się sobie dziwię jak to zrobiłam. Osiem godzin codziennej gadaniny tej samej formułki, użeranie się z niemiłymi klientami, i te parcie na wyniki, kto sprzeda więcej.
Jeszcze to można by było wytrzymać, ale warunki pracy w takich firmach są zazwyczaj tragiczne. Małe sale, pełno osób, duszno, komputery chodzące jak żółwie, popsute słuchawki, kiepski sprzęt.
Ogółem nie polecam, chociaż wiem, że są osoby, które lubią tego rodzaju prace.

A płace w tego typu firmach? Zapomnijcie o tych pięknych ogłoszeniach nawet 15zł za godzinę!
Szkoda, że zapomnieli dodać, że jest to stawka brutto, którą może i można dostać ale po przepracowaniu ileś tam miesięcy.

Kiedyś szukając pracy, wysłałam swoją aplikację na jedno z ogłoszeń banku, który szukał opiekunów klientów (uwaga - wymagania wykształcenie wyższe). Z ogłoszenia wynikało, że są to połączenia przychodzące, i wychodzące, ale tylko do stałych klientów którzy już korzystają z produktów banku i nie trzeba nikogo na nic namawiać.
Jednak prawda okazała się inna. Na spotkaniu dowiedziałam się, że należy dzwonić do nowych klientów i proponować im usługi banku, plus odbierać telefony, i służyć pomocą. Czyli ogółem normalna sprzedaż, nie żadna opieka.
Oczywiście na rozmowie standard do odegrania przygłupia scenka : Sprzedaj mi to.
Jak już się pośmialiśmy , doszło do zarobków. Standard 1300 zł plus premia od tego i owego.
Ale.... to nie koniec przedstawienia tzn. rozmowy o pracę.
Czekał jeszcze II etap! Pani powiedziała, że do dzisiaj odezwą się co i jak.
A więc, tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Wieczorem telefon z zaproszeniem na kolejny etap rekrutacji, z prośbą na zerknięcie na e-maila.
Sprawdziłam e-maila z myślą, że to pewnie informacja potwierdzająca godzinę spotkania itd.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam 4 przykłady zadań, do których mam się przygotować - praca domowa normalnie. Miałam opracować sobie scenki, a potem przedstawić to Państwu na II etapie. Cyrk na kółkach jakbym szła co najmniej na kierownika. Uznałam, że to jakieś kpiny, i szkoda mi na to czasu. Poza tym propozycja pensji 1300zł dla osoby z wyższym wykształceniem to lekki żart.
Czy w takim razie opłaca się studiować, by zarabiać takie krocie?
Jednym słowem ta rozmowa była stratą mojego czasu.

Mieliście podobne przypadki?

Pozdrawiam.

środa, 24 października 2012

Praca ogółem.

Praca, praca i praca. Z tego składa się nasze życie. To w niej spędzamy większość swojego czasu.
Praca ma być dla nas satysfakcjonująca. Nie tylko pod względem zarobkowym, ale również chcemy się w niej rozwijać, zdobywać doświadczenie, mieć fajnych szefów.
A co jeśli tak nie jest? Co wtedy?
Przychodzimy do domu sflustrowani pracą, zamiast odpocząć ciągle o niej myślimy.
A to o wynikach, a to o tym, że czujemy się wykorzystywani itd.

Czy są gdzieś te normalne prace? W których będziemy spełniać się zawodowo, które będą odpowiadały naszym kwalifikacjom, ale również będzie w miarę dobrze zarabiać?

Chodząc na różnego rodzaju rozmowy, coraz częściej zastanawiam się: Czy w końcu znajdę pracę, która spełniałaby wszystkie te aspekty.
Niestety coraz bardziej się załamuję.
Codzienne śledzenie ogłoszeń o pracę z wymaganiami wziętymi z kosmosu. A może tylko ja ich nie spełniam, co ze mną nie tak?
Biegła znajomość angielskiego, mile widziana francuskiego, niemieckiego, 4 letnia doświadczenie na podobnym stanowisku, znajomość programu SAP, Photoshop, i masę innych rzeczy.
I skąd wziąć to doświadczenie? Jak nauczyć się biegle angielskiego, jeżeli na co dzień go nie używamy, a nie stać nas by zapisać się na kurs?

Szkoda, że pracodawcy mają tak wielkie wymagania, natomiast sami proponują niewiele.

Właśnie na tym blogu chcę Wam opowiadać o mojej "wspaniałej" teraźniejszej pracy, o rozmowach na jakich byłam, i o ogłoszeniach jakie napotykam. Jednym słowem wszystko o pracy.

Może Wy macie podobne doświadczenia?
Podzielcie się, a będę wiedzieć, że nie jestem sama :)