środa, 31 października 2012

Inwestycja w pracownika

Czy to nie jest irytujące?
To, że chcecie zaaplikować na stanowisko interesujące Was, klikacie APLIKUJ, a tam całe 3 strony wypełniania danych, dokładnie tych samych co w CV. Mało tego czasami trzeba wykonać jeszcze jakieś testy.
Jak dla mnie irytujące. Ale wiem po co to jest, po co trzeba wpisywać te dane.
Żeby ułatwić pracę panią z HR, po co mają to one wpisywać do bazy, i tracić czas, jak będą miały już gotowe. I tym sposobem mają całą bazę kandydatów wypełnioną.
A testy, które robi się w domu? Przecież można to robić z pomocą kogoś itd, one nic nie gwarantują.
Tak apropo testów, zwykły HR-owiec nie powinien ich robić. Taka osoba powinna być psychologiem z wykształcenia.

Z jakieś dwa lata temu, byłam na rozmowie w jednej z firm logistycznych. Startowałam na stanowisko Opiekuna klienta/ Sprzedawcy. Aplikowałam przez agencję, o której pisałam wam parę postów wstecz.
Dosłownie to była moja najdłuższa rozmowa rekrutacyjna! Byłam tam dobre ponad 2 godziny.
Jak oni mnie maglowali, jakbym szła na kierownika tego działu.
Pytali się o wszystko, łącznie z tym dlaczego uważam iż oni są najszybszą firmą kurierską, jak i o to jaką jestem osobą, moje plusy, minusy, jakaś sytuacja w pracy i jak sobie z nią poradziłam. Dosłownie pytali o wszystko co im przyszło do głowy. Tak na prawdę to nic nie miało wspólnego z tym stanowiskiem.
Ale żeby to było wszystko. Dali mi jeszcze testy, na szybkość zapamiętywania, i na logikę.
Wszystko dobrze przeszłam (sami mi to mówili) a, bym zapomniała na koniec przetestowali na mnie jeszcze Excela (poszedł mi średnio), i były scenki, jakbym im coś sprzedała. Słuchajcie, jak tak rozmowa wygląda na zwykłe najniższe stanowisko to jak musi wyglądać na wyższe? Dla mnie ten cały cyrk, który zrobili był śmieszny. A z ich strony? Zero kompetencji.
A ile to się komplementów od nich nasłuchałam, że takich ludzi oni tu potrzebują, że jestem idealną osobą na to miejsce. Myślałam mam tą pracę na 100%.
I co? Dowiedziałam, się potem, że przyjęli inną osobę, której trochę lepiej poszedł Excel.
Wiecie co? Rozumiem, jakbym szła na analityka, który ciągle siedzi w tablekach, robi wyliczenia, to jeszcze bym zrozumiała, ale szłam na stanowisko, które wymagało dobrej gadki, negocjacji, a nie znajomości excela! Gdyby na prawdę zależało in na pracowniku, bo widzieliby, że jest dobry z tego co ma być a nie umie jakiegoś tam programu, to by go przeszkolili!
Ale nie po co inwestować w człowieka? I to jest największy problem firm.
Chcą mieć dobrych ludzi tanim kosztem, nawet ich nie szkolą, nie łożą pieniędzy na ich rozwój. Szukają jednej osoby od wszystkiego, a tak nie można. Czasami jednak osoba zajmuje się rzeczami, gdzie w innej firmie te rzeczy robią 3 różne osoby.

Niestety drodzy pracodawcy nie tędy droga. Zależy Wam na dobrym pracowniku?
Widzicie w nim potencjał, to wykorzystajcie go i dajcie człowiekowi możliwość!
Zwłaszcza, że inwestycja w pracownika jest korzystna dla obu stron.
Zadowolona załoga to dobra załoga.

To chyba na tyle w tym temacie.

1 komentarz:

  1. To prawda .. rekrutacje to często szopka - pogoń za modą zupełnie bez racjonalnego myślenia.
    Ale ja wiem z doświadczenia że często im większa szopka tym gorsza praca. Nadmuchują balon po to by ludzie myśleli Bóg wie co a proza życia potem pokazuje jak jest w tej pracy szaro i buro.

    OdpowiedzUsuń