piątek, 9 listopada 2012

Jak tu żyć...?

Dostałam od Was komentarze, do mojego wczorajszego wpisu, dotyczącego wzrostu cen.
Napisałam tylko o zakupach, jak jedzenie jest drogie.
Na jedzenie idzie prawie połowa pensji, przecież jeść coś trzeba.
A co z opłatami, za czynsz, prąd, gaz, wodę, telefon, internet, TV, co z biletami lub benzyną, proszki do prania, jakieś kosmetyki?
A co z przyjemnościami?
Takimi drobnymi: kino, teatr, książka, basen?
Już o wakacjach nie wspomnę, bo z niektórych pensji nie można nic odłożyć.
A jak ktoś studiuje? Skąd te pieniądze na studia wziąć?
Jest strasznie ciężko, i coraz ciężej.
Aż strach pomyśleć jak za jedną marną pensje utrzymuje się cała rodzina.
Dla mnie jest to niewyobrażalne.
Pensja jaką powinni proponować pracodawcy to przynajmniej 2000tys, a nie żadne 1200, czy 1500 zł.
Za takie pieniądze nie można godnie żyć, to jest wegetacja.
Życie od wypłaty do wypłaty.
Zanim jeszcze dostanie się wypłate liczenie wydatków, a potem po opłaceniu wszystkiego zostaje 100 zł, i co z tym zrobić? Może lepiej trzymać na nieplanowany wydatek, a może pójść do kina?
Bo te pieniądze nawet na spodnie nie starczą, już nie mówiąc o jakiś dobrych butach na zimę, gdzie ceny zaczynają się od 280 zł.

I powiedzcie jak tu żyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz